50 lat „Rejsu” Marka Piwowskiego

 

19 października 1970 roku odbyła się premiera kultowego filmu „Rejs”. Pośród rodzimych komedii ubiegłego wieku jest jedną z najbardziej inteligentnych satyr filmowych, utrzymaną
w groteskowej tonacji, z surrealistycznymi dialogami i postaciami z PRL-owskiej rzeczywistości. Autorami scenariusza byli pisarz Janusz Głowacki i sam reżyser, Marek Piwowski; muzykę skomponował Wojciech Kilar. Niezapomniane kreacje aktorskie zaprezentowali Jan Himilsbach
i Zdzisław Maklakiewicz, którzy stworzyli tu niepowtarzalny duet cwaniaków - filozofów.

„Rejs”, obecnie uważany za film kultowy, nie miał łatwej drogi do sławy. W PRL-u obowiązywała cenzura, czyli urzędowa kontrola wszystkich treści przeznaczonych do rozpowszechniania czy publikacji (widowisk teatralnych, audycji radiowych itp.), oceniająca je pod względem politycznym lub obyczajowym. Władza nadała filmowi Piwowskiego najniższą kategorię artystyczną, przez co można go było zobaczyć jedynie w małych kinach studenckich. Nie tylko w niczym to „Rejsowi” nie zaszkodziło, ale (niespodziewanie dla wszystkich!) przełożyło się na jego ogromny sukces. Ten brawurowo wyreżyserowany obraz pełen absurdów i politycznych metafor był w czasach Polski Ludowej powszechnie odbierany jako parodia systemu komunistycznego. Przyczyniło się to z jednej strony do druzgocącej krytyki w propagandowej prasie, z drugiej zaś, wyjątkowej popularności filmu skromnego i kameralnego.

„Rejs” funkcjonuje dziś w społecznym obiegu jako obraz kultowy, jeden z pierwszych polskich filmów pełnometrażowych zrealizowanych metodą improwizacji aktorów na planie. Niewiele kwestii zostało zaplanowanych, reżyser zaangażował wielu amatorów. Często można odnieść wrażenie, że poszczególne sceny nie mają ze sobą wiele wspólnego i bardziej przypominają skecze kabaretowe, układające się w całość dość chaotyczną. A jednak wszystko razem zadziałało w sposób zaskakujący
i nieoczekiwany.

Efekt komiczny wywołuje już sam dobór postaci – zawodowi aktorzy i naturszczycy są zawsze charakterystyczni. (…) Komizm słowny Piwowskiego zasadza się na swoistym bawieniu się językiem, na tworzeniu nowych związków frazeologicznych, zaskakujących swą oryginalnością. Gra słów stanowi o charakterze tych satyro – komedii, określa postacie, pointuje mikroscenki. (Ewa Wróblewska, „Film” 1971, nr 4).

O czym opowiada „Rejs”? Akcję filmu stanowią rejestrowane metodą paradokumentalną, improwizowane miniscenki, które rozgrywają się wśród pasażerów statku wycieczkowego, kursującego pomiędzy Warszawą a Płockiem. Na jego pokład dostaje się pasażer na gapę. Kapitan bierze go za instruktora kulturalno-oświatowego (mówiono wtedy KAOWIEC, świetny przykład peerelowskiej NOWOMOWY). Zdezorientowany gapowicz (Stanisław Tym), wcielając się w owego kaowca, zaczyna wczuwać się w rolę tak intensywnie, że stopniowo podporządkowując sobie pasażerów. Organizuje szereg gier i zabaw, które nieoczekiwanie dla nich samych wprawiają wycieczkowiczów w ogromny entuzjazm. Na statku zaczyna panować (z różnych powodów nie przez wszystkich zauważona!) atmosfera groteski i niedorzeczności. „Rejs” w rzeczywistości jest bowiem gorzką satyrą na społeczeństwo polskie po wydarzeniach marcowych 1968 roku, kiedy przez kraj przeszły demonstracje studenckie stłumione przez milicję, czyli MO.

 

A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje. (...) A polski aktor, proszę pana... To jest pustka... Pustka, proszę pana... Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana, że jak polski aktor, proszę pana... Gra nie? Widziałem taką scenę kiedyś... Na przykład, no ja wiem? Na przykład, zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa... I proszę pana, patrzy tak: w prawo... Potem patrzy w lewo... Prosto... I nic... Dłużyzna, proszę pana... To jest dłu... po prostu dłu... dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna.. Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie... Pan rozumie... I tak patrzę sobie... siedzę se w kinie, proszę pana... Normalnie... Patrzę, patrzę na to... No
i aż mi się chce wyjść z... kina, proszę pana... I wychodzę... No i panie, i kto za to płaci? Pan płaci... Pani płaci... My płacimy... To są nasze pieniądze, proszę pana...
(niezapomniany wykład inżyniera Mamonia, bohatera filmu, na temat polskiej kinematografii).

 

W plebiscycie czytelników „Polityki” na koniec stulecia „Najciekawsze filmy polskie XX wieku” komedia Piwowskiego zdobyła pierwsze miejsce. Wiele powiedzeń i dialogów z „Rejsu” weszło do kanonu dowcipu i śmieszy do dziś, np. zdanie „W tak pięknych okolicznościach przyrody” czy „Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy”…. Sam reżyser powiedział w jednym z wywiadów dla Polskiego Radia, że „Rejs” w odbiorze społecznym otrzymywał ciągle nowe znaczenia i w tym prawdopodobnie leży tajemnica jego popularności.
Z pewnością także i wasze pokolenie znajdzie w tym niezwykłym obrazie satyrę na współczesność.
I własną interpretację absurdów czy nonsensów, występujących w „tak pięknych okolicznościach przyrody”. A przyszło wam żyć w nader ciekawych czasach…

(WM)